Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 03.06
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
wyegzekwować zamknięcie lokalu, a w tym samym czasie ochronę pracującego na czarno kombinatu rozrywkowego stanowili funkcjonariusze z AT. - Właściciel dobrze im płacił, ale jego syn zaszedł im nieźle za skórę - opowiada jeden z bywalców Labiryntu. - Robił sobie żarty, dzwonił, żeby natychmiast rzucali wszystko i stawiali się w dyskotece, bo jest zadyma, a kiedy przyjeżdżali zziajani, nic się nie działo. Nieraz się odgrażali, że rzucą to w diabły i skują skurwysynowi mordę, ale w końcu zawsze zwyciężała chłodna kalkulacja. Szef płacił i wymagał, zaciskali zęby i znosili żarciki jego synalka.

Były komendant główny policji z początku lat 90. Roman Hula, później właściciel
wyegzekwować zamknięcie lokalu, a w tym samym czasie ochronę pracującego na czarno kombinatu rozrywkowego stanowili funkcjonariusze z AT. - Właściciel dobrze im płacił, ale jego syn zaszedł im nieźle za skórę - opowiada jeden z bywalców Labiryntu. - Robił sobie żarty, dzwonił, żeby natychmiast rzucali wszystko i stawiali się w dyskotece, bo jest zadyma, a kiedy przyjeżdżali zziajani, nic się nie działo. Nieraz się odgrażali, że rzucą to w diabły i skują skurwysynowi mordę, ale w końcu zawsze zwyciężała chłodna kalkulacja. Szef płacił i wymagał, zaciskali zęby i znosili żarciki jego synalka.<br><br>Były komendant główny policji z początku lat 90. Roman Hula, później właściciel
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego