późno.<br>Zaczęło się ściemniać. Obdrapana ściana naprzeciw wydała się teraz jeszcze bardziej zniszczona. W jej otworach, które uchodziły za okna, zapaliły się światła. Orłowski ściągnął krawat i buty i położył się w ubraniu na łóżku. Wkrótce zasnął.<br>I tak spał, i do wyspy onej zmierzał, na kuter albo kajak, lub żaglówkę wsiadając i w dal sterując i wiosłując, to trochę w lewo, to w prawo zdążając. I tak ponownie do wyspy znajomej zdawał się zbliżać, przez wielkie oceanu, Atlantyku i Pacyfiku, wody i fale sterując, do św. Półmiska w skrytości się modląc. A godzina coraz późniejsza się robiła i słonko powoli