oddać mu przysługę. A po drugie - ech, kto to wie, co może się jeszcze zdarzyć, jak się tak człowiek wypuści w drogę?...<br>Dojechali do Pobiedzisk gdzieś tak na jedenastą. Od razu popędzili prościutko na Rynek, mijając stare budynki stacyjne - pamiętał je jeszcze z czasów wojny. Rynek też; wprawdzie był tu zaledwie kilka razy, ale już kościół Świętego Michała pamiętał bardzo dobrze, przez tę dzwonnicę i akację. Na Rynku wszyscy <page nr=167> wysiedli z furgonetki i dwaj Ogorzałkowie poszli do siebie, a reszta pasażerów powędrowała przez Rynek na Kościuszki, gdzie, jak powiedział ten młody Artur, miała mieszkać Aurelia. Wnuczka profesora, Kreska, powiedziała, że najpierw