rozproszyła trochę ten ponury nastrój. Dużo zajęcia, ale nie z przenosinami, właściwie wszystko trzeba było kupić, bo nie mieli niczego. Przecież przyjechali tylko z tym, co mieli na sobie, praktycznie bez bagażu, gdyż z domu prawie nic nie pozwolono im zabrać.<br>Ojciec jeszcze gorzej, nawet odzienie trzeba było wyrzucić. Uprzednio zamieszkiwali w umeblowanym pokoju, teraz wynajęli pusty. Zaczęli od stolika, paru krzeseł i trzech własnoręcznie wypchanych sienników, które położyli na ziemi. Kuchnia, którą mieli prawo używać, była w takim stanie, że matka po obejrzeniu z niej zrezygnowała, gospodarz nie grzeszył czystością. Na szczęście, na sąsiedniej ulicy, im. Traugutta, pani Godniewska prowadziła