jest bardzo poruszona, bardziej niż przy pełnej informacji. Co jeszcze? Aha, miałem także standardowe zachwyty: Bosch, Breughel. Klęczałem przed Bronisławem Linkem, choć miałem mu różne rzeczy za złe. Podobała mi się moc niezależności tego człowieka. Miałem go poznać osobiście, za pośrednictwem zaprzyjaźnionej z rodziną malarki, Aleksandry Jasińskiej-Nowickiej, która pół żartem, pół serio mawiała: "Musisz go poznać, ale to może być trucizna dla ciebie!" Nie bałem się tej trucizny, ona mnie fascynowała. Ale Linke już wtedy był bardzo chory. Później poznałem Annę Marię Linke, jego żonę, dzięki czemu mogłem oglądać - już po śmierci artysty - jego szkicowniki.</><br><who1>Czy te Twoje fascynacje różnymi