nie potrafił dotychczas ocyganić.<br><br>Wania, Pluj i ja mieszkaliśmy w drewnianym pawilonie porośniętym winem, sypialiśmy na polowych łóżkach, wstawaliśmy o świcie, gdy w kuźni rozlegały się pierwsze uderzenia młota, myliśmy się pod studnią, a potem pomagaliśmy Siemionyczowi w pracy. Początkowo mdlały nam ręce i twarze pokrywały się rzęsistym potem od żaru paleniska. Ale po krótkim czasie wdrożyliśmy się do tego stopnia, że sami obsługiwaliśmy kuźnię i podkuwaliśmy konie wcale nie gorzej od naszego mistrza. Z dumą obmacywaliśmy sobie wyrobione bicepsy; nawet Pluj, ten mól książkowy, przez lato urósł i zmężniał, nauczył się pływać, biegał szybciej od nas i rzadko zaglądał do