Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
rękę.
Wystarczy, że sobie pośpiewamy na dwa głosy.
Zgodził się skwapliwie.
I odtąd śpiewaliśmy co rano.
Dla Jarząbka była to chyba jedyna chwila radości w ciągu dnia.
Ilekroć schodziłem na dół, już tam był.
I wzdychał z ulgą, jakby nie mógł się doczekać, niecierpliwy i
podniecony.
Denerwował się, jeśli trochę zaspałem, i spozierał z milczącym
wyrzutem.
Dosłownie nic o nim nie wiedziałem, ani o jego zawodzie, pracy, rodzinie, ani
o jego chorobie.
Myśmy prawie nie rozmawiali, myśmy śpiewali.
I nigdy nic miałkiego, wyłącznie wielki kościelny repertuar.
Znał więcej pobożnych pieśni ode mnie i znał je znacznie lepiej, całe girlandy
nie kończących
rękę.<br> Wystarczy, że sobie pośpiewamy na dwa głosy.<br> Zgodził się skwapliwie.<br> I odtąd śpiewaliśmy co rano.<br> Dla Jarząbka była to chyba jedyna chwila radości w ciągu dnia.<br> Ilekroć schodziłem na dół, już tam był.<br> I wzdychał z ulgą, jakby nie mógł się doczekać, niecierpliwy i<br>podniecony.<br> Denerwował się, jeśli trochę zaspałem, i spozierał z milczącym<br>wyrzutem.<br> Dosłownie nic o nim nie wiedziałem, ani o jego zawodzie, pracy, rodzinie, ani <br>o jego chorobie.<br> Myśmy prawie nie rozmawiali, myśmy śpiewali.<br> I nigdy nic miałkiego, wyłącznie wielki kościelny repertuar.<br> Znał więcej pobożnych pieśni ode mnie i znał je znacznie lepiej, całe girlandy <br>nie kończących
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego