za naszą wschodnią granicą. Harcerze wysyłają tu paczki od 1989 roku, ale nie nazywają tego wprost pomocą charytatywną. Każdy, kto jedzie z pomocą, na granicy musi powiedzieć, że zapasy mąki, cukru, bakalii i konserw sam zje w trakcie weekendu. - Nasze władze twierdzą, że jesteśmy krajem, w którym wszystkie potrzeby są zaspokajane, nikt nam pomagać nie musi - opowiadają miejscowi Polacy.<br>Na pomoc udzielaną z zagranicy trzeba mieć pozwolenie władz w <name type="place">Mińsku</>. - A na nią trzeba czekać. Od dwóch miesięcy mamy dary od niemieckich <name type="org">Kawalerów Maltańskich</> - mówi siostra <name type="person">Renata</>, pracująca w katolickim kościele w <name type="place">Słonimiu</>. - Nie wiadomo, czy zdążymy paczki rozdać przed świętami