Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
mogło się jej zrobić cieplej.
- A widzisz, nie trzeba było gardzić koniakiem - powiadał za każdym razem Wieśniewicz.
Tak się uczepił tej myśli, że kiedyśmy się znaleźli w Rzymie, zatrzymał, auto przed pierwszym napotkanym barem. Nie znalazł tam jednak koniaku, którego szukał. Ruszyliśmy dalej. W okolicach Św. Jana Laterańskiego wjechaliśmy w zator. W morze lampionów na drutach przewieszonych wszerz ulic, w całe konstelacje stołów porozstawianych na chodnikach, w przewalające się ulicami, krzyczące, jedzące, pijące gromady Wieśniewicz uradował się:
- Wspaniała historia! Przecież dzisiaj tu jest święto dzielnicowe! Włączamy się!
- Późno już - powiedziała Antonella.
- A tam późno! - obruszył się. Wieśniewicz. - Ostatnie twoje dwadzieścia cztery
mogło się jej zrobić cieplej.<br>- A widzisz, nie trzeba było gardzić koniakiem - powiadał za każdym razem Wieśniewicz.<br>Tak się uczepił tej myśli, że kiedyśmy się znaleźli w Rzymie, zatrzymał, auto przed pierwszym napotkanym barem. Nie znalazł tam jednak koniaku, którego szukał. Ruszyliśmy dalej. W okolicach Św. Jana Laterańskiego wjechaliśmy w zator. W morze lampionów na drutach przewieszonych wszerz ulic, w całe konstelacje stołów porozstawianych na chodnikach, w przewalające się ulicami, krzyczące, jedzące, pijące gromady Wieśniewicz uradował się:<br>- Wspaniała historia! Przecież dzisiaj tu jest święto dzielnicowe! Włączamy się!<br>- Późno już - powiedziała Antonella.<br>- A tam późno! - obruszył się. Wieśniewicz. - Ostatnie twoje dwadzieścia cztery
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego