całe życie. We wsi nazywali mnie z tego powodu: Tomasz Kosa, choć po prawdzie inaczej miałem na nazwisko. Nawet ludzie, którzy dopiero pierwszy raz mnie oglądali, mówili:<br>- Ty to masz ręce stworzone chyba do kosy.<br>No i co miałem im gadać. Pewnie było tak naprawdę.<br>Wzięliśmy się do pracy. Paweł zbijał bąki. Zdaje się, że ze wszystkiego, co robił kiedykolwiek w życiu, ta robota szła mu najlepiej. Co mnie to mogło obchodzić, ja kosiłem te trawy, bo kiedy tylko się na nie popatrzyłem, aż serce mi się krajało, że takie duże i że jeszcze się mogą zmarnować, i że można na