więcej niż trzeba. <br>- Prosiłem - echo głosu mężczyzny zadudniło jeszcze głębiej - byś uklęknął. <br>- A ja mówiłem: spowiadać ci się nie myślę. <br>- Kimkolwiek jesteś - rzekł mężczyzna - do wyboru masz dwie drogi. Jedną tu, do mnie, na klęczki. Drugą przez klasztorną bramę. Beze mnie, ma się rozumieć. Nie jestem jurgieltnikiem, chłopcze, ani najemnym zbirem do załatwiania twoich spraw i porachunków. To ja, zakarbuj sobie, decyduję, ile i jakiej potrzeba mi wiedzy. Zresztą, rzecz jest również we wzajemnym zaufaniu. Ty nie ufasz mi, jakże tedy ja mogę tobie? <br>- To, że wyjdziesz z więzienia - odszczeknął czupurnie Reynevan - możesz zawdzięczać mnie właśnie. I ojcu Ottonowi. Sam to