jadalnię o rzadko spotykanym w dworach polskich owalnym kształcie. Jej sklepienie zaznaczało się czymś w rodzaju półkopuły w pięknie rozwiązanym dachu. Właściwie zaznacza się, bo budynek istnieje do dziś, jako dość żałosna siedziba gminnych jakichś instytucji. W tych zamierzchłych latach, gdy jeździłem z mamą do Głuch, dziedzic ich, pan Jeziorański, ziemianin-rzeźbiarz, nie żył już i gospodarowała w majątku wdowa po nim, z dwiema dorosłymi córkami i synem. O tym, że jest to dom, w którym urodził się Norwid, mówiło się mało, bo nie były to jeszcze lata popularności "czwartego wieszcza", za jakiego wtedy uważano raczej Wyspiańskiego. Niezatarte wrażenie na dziecku