świecie, o mój Drogi,<br>biegł wciąż za tobą przez lasy, przez łany,<br>potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie,<br>ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi -<br>o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie,<br>pachniał jak wytężone białe nikotiany...<br><br>Siedzący noc całą przy tobie na warcie<br>krzyczał głosem jak trąby złote i waltornie,<br>to znów o łaskę twoją modlił się pokornie<br>- zbawienie własne diabłom rzucał na pożarcie! -<br>Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnego<br>zawiódł przemocą do mego pokoju,<br>gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego,<br>jak to się zdarza czasami. -<br>Wpuścił cię naprzód, sam został za drzwiami,<br>zatańczył w triumfie jakiś taniec