nas nie kocha, nikt! I stąd te tragedie, zupełnie jak w teatrze!..." Tak woła, a sprawcę kłopotów każe natychmiast powiesić. Podobnie na śmierć natychmiastową i bez sądu skazuje swego wiernego ordynansa, Krapilina, który mu w chwili gniewu rzucił w twarz prawdę o jego bezmyślnym okrucieństwie. Wprawdzie natychmiast Krapilin, przerażony własną zuchwałością, pokajał się i wszystko odwołał, wyroku jednak nie uniknął. Tyle że nie za prawdę, którą odważnie wypowiedział, lecz za to, że jej ze strachu chwilę potem zaprzeczył. Odtąd duch ordynansa Krapilina, niewidoczny, towarzyszyć będzie generałowi Chłudowowi jako wyrzut sumienia i rozterka, jako pytanie o sens tego wszystkiego, o rację, o