Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 5
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
mówi mi, że wyczuwają nawet zapach oleju, jakim smarujemy karabiny. "Wynosimy się stąd" - szepcze AJ. Słonie mają szczęście. Żaden z nich nie ma kłów, które zadowoliłyby Eda.

Ed się cieszy
Zasadzamy się w pobliżu jeziorka, gdzie po raz pierwszy zobaczyliśmy stado. Bez skutku spędzamy tam cztery dni. 45-stopniowy upał zwala z nóg. Każdej nocy Gerry wieszczy, że tym razem nam się uda. I guzik. Wciąż tylko czekamy. Rankiem dziesiątego dnia wyprawy jesteśmy zrezygnowani. Chcemy do domu. I wtedy... Stało się. Szósta trzydzieści. Przysypiamy, jadąc drogą. Z letargu wyrywa nas grzmot. Sto jardów przed nami drogę przebiega słoń. Ed wpada w zachwyt - wreszcie
mówi mi, że wyczuwają nawet zapach oleju, jakim smarujemy karabiny. "Wynosimy się stąd" - szepcze AJ. Słonie mają szczęście. Żaden z nich nie ma kłów, które zadowoliłyby Eda. <br><br>&lt;tit1&gt;Ed się cieszy&lt;/tit1&gt;<br>Zasadzamy się w pobliżu jeziorka, gdzie po raz pierwszy zobaczyliśmy stado. Bez skutku spędzamy tam cztery dni. 45-stopniowy upał zwala z nóg. Każdej nocy Gerry wieszczy, że tym razem nam się uda. I guzik. Wciąż tylko czekamy. Rankiem dziesiątego dnia wyprawy jesteśmy zrezygnowani. Chcemy do domu. I wtedy... Stało się. Szósta trzydzieści. Przysypiamy, jadąc drogą. Z letargu wyrywa nas grzmot. Sto jardów przed nami drogę przebiega słoń. Ed wpada w zachwyt - wreszcie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego