mego ojca. Ucieszył się usłyszawszy, że nie napisałem do niego nic ostatecznego. Potem chciał, bym przyjął jeszcze trochę pieniędzy. Ale nie wziąłem. Dla mojej kieszeni tydzień w Lazaretto był jak darowany. Kosztował grosze.<br>- W każdym razie, gdybyś potrzebował, powiesz szczerze - rzekł Campilli.<br>- Jestem z panem zawsze szczery - odparłem. <br>- I nie zwlekaj! Oblicz się dziś jeszcze, ile ci może być potrzeba. Ja przecież także za parę dni wyjeżdżam.<br>- Nie! Nie! - zaręczyłem mu. - Jestem pewien, że mi wystarczy. Miałbym natomiast inną prośbę.<br>- Mów!<br>- Biblioteka.<br>Zasępił się. Myślałem, że to dlatego, ponieważ wiedział, <page nr=198> że mnie z niej wyleli, a nie ostrzegł, ale nie. Ponownie