Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
już w biegu ręką i zniknęła między krzewami róż, które w blasku przedpołudniowego słońca omdlewały, tchnąc stężonym zapachem, słodkim i omamiającym, przyprawiającym niemal o zawrót głowy,
a my przyłączyliśmy się do przekupnia Mohammada, który nie spostrzegł nawet naszej nieobecności, targując się zawzięcie, na niby, z dziewczętami, ale zawsze w końcu życzliwie opuszczając coś niecoś z ceny, bo zresztą nie przychodził on do dwójki, aby zarobić krocie, lecz aby napatrzeć się do woli na dojrzewające dziewczyny o odsłoniętych twarzach, nogach i ramionach, i wszyscy trzej, zadowoleni, mijaliśmy znów bramę z surowym, nieubłaganym panem Wojciechem, pełniącym tu nieustanną straż, który żegnał nas życzliwym
już w biegu ręką i zniknęła między krzewami róż, które w blasku przedpołudniowego słońca omdlewały, tchnąc stężonym zapachem, słodkim i omamiającym, przyprawiającym niemal o zawrót głowy,<br>a my przyłączyliśmy się do przekupnia Mohammada, który nie spostrzegł nawet naszej nieobecności, targując się zawzięcie, na niby, z dziewczętami, ale zawsze w końcu życzliwie opuszczając coś niecoś z ceny, bo zresztą nie przychodził on do dwójki, aby zarobić krocie, lecz aby napatrzeć się do woli na dojrzewające dziewczyny o odsłoniętych twarzach, nogach i ramionach, i wszyscy trzej, zadowoleni, mijaliśmy znów bramę z surowym, nieubłaganym panem Wojciechem, pełniącym tu nieustanną straż, który żegnał nas życzliwym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego