nawet podkreślania pewności, że tak należało uczynić, choć przecież wewnętrznie sprzeczna jest sytuacja, w której ktoś z mandatu Kościoła jako naukę katolicką przedstawia niekatolickie poglądy. Z owego listu raczej przebija smutek, że nie można było uczynić inaczej. Teologa, który Papieżowi nie szczędzi obraźliwych określeń, nazywa Papież "swoim bratem", pisze, iż "żywi nadzieję, że będzie można spotkać się w prawdzie głoszonej i wyznawanej przez Kościół", iż "nie przestaje prosić Boga o takie spotkanie". <br>Jestem absolutnie pewien, że tego rodzaju decyzje Jana Pawła II są przezeń podejmowane z wielkim bólem, po wyczerpaniu wszystkich innych możliwości. Ale jest też taki wymiar posługi Następcy Piotra