go znał. Ale głośno tego nie powiedziałem. Zachwyt mój, po "Jarmarku rymów" i tomie "Pegaz dęba", wzbudziła "Lutnia Puszkina". Te wielkie przekłady tuwimowskie sprawiły, że w kilka lat później zacząłem uczyć się cyrylicy i czytać Puszkina w oryginale. Zazdrościłem też Aleksandrowi Sergiejewiczowi, że mógł sobie pozwolić na napisanie wielkiego poematy ("Eugeniusz Onegin" bez żadnych świadczeń patriotycznych, gdy jego polski "odpowiednik", nawet w takim obyczajowym eposie, jak "Pan Tadeusz", nie mógł nie dać upustu swemu patriotyzmowi. Zresztą - w niczym w ogóle, poza "Sonetami Krymskimi". Przekleństwo rozbiorów skazało pokolenia Polaków na ten literacki patriotyzm, który czyni naszą wielką, romantyczną poezję niestrawną dla cudzoziemców