jej wierzch ginął gdzieś w górze, w oparach swego własnego zapachu, skłębionych wysoko, pod niedosiężnym, zdawało się, stropem komnaty.<br> Natarci antyseptycznym olejem, stali w długim szeregu ginekolodzy i odbierali jaja, rytmicznie składane przez <orig>abdomen</> królewski. Jaja były natychmiast liczone przez przedstawiciela Głównego Urzędu Statystycznego, myte przez pielęgniarki, kropione przez przedstawiciela Kultu, kulane przez przedstawiciela Kultury, segregowane przez <orig>termitologów</> i pod nadzorem Kontrolera Generalnego rozdzielane według klucza zapotrzebowań, co dobę nadsyłanych przez poszczególne ministerstwa; długie szeregi mamek, podśpiewujących swoje: ,,Hajta! A lulu, mój królu, mój malutki synulu!", przenosiły je do inkubatorów, z których każdy posiadał właściwe sobie warunki klimatyzacyjne, zależnie od typu