rozrywam paczkę papierosów, już chyba trzecią tego dnia. Jest godzina siedemnasta trzydzieści. <br>Jedno co wiem, to że nie mogę ustąpić. Jeśli nie wyjdę dzisiaj, to cała sprawa stanie od nowa na tapecie, tyle że dopiero aż za tydzień. Tak czy inaczej ostateczne mnie stąd wypisanie uzależnią od pomyślnie spędzonego weekendu. Nie ja w końcu wymyśliłam ten bzdurny proceder. Nie mam też najmniejszego pojęcia, co mogą brać pod uwagę, oceniać - o której wrócę, czy skusiłam się na alkohol, a może na przespanie się z mężem? <br>Rachunek jest prosty, stawka w grze określona. Jeśli stąd natychmiast nie wyjdę, stracę jeden cały tydzień, skażę się