bo... bo to niebezpieczne. Przemawia do mnie tonem niemal pieszczotliwym, czułym, trochę jak zaniepokojona matka do zagrożonego dziecka, a brzmi to mniej więcej tak: <br>- Nie rób głupot z ogniem, uważaj kochana. Wyrzuć papierosa. Pożar to <hi rend="spaced">strasznie</> niedobra rzecz. Obiecujesz, że będziesz uważać? Zgaś go lepiej, tak bardzo, bardzo cię proszę. Ogień to niebezpieczna rzecz. <br>I tak w kółko. Ledwie go rozumiem, tak niewyraźnie mówi, wręcz bełkocze, choć słowa wymawia bardzo, ale to bardzo powoli. Jest dużo wyższy ode mnie, próbując zaglądać mi w oczy, zgina się niemal wpół. Przymila się do mnie, łasi jak milusiński kot. Jego ruchy są nieskoordynowane, powiedziałabym