Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
za małe, żeby pracować, nic nie dostawały, więc wygrzebały przejścia w dwóch miejscach pod płotem i chodziły na drugą stronę.

Chodziliśmy w pojedynkę. Wierzchnie okrycie z żółtą gwiazdą zostawialiśmy w kryjówce pod płotem, ale każdy wiedział, skąd przychodzimy. Stawaliśmy pod sklepem, z którego wychodziły kobiety z zakupami, pukaliśmy do domów. Przepędzali nas, szczuli psami, przeklinali, ale czasem dawali marchewkę, ogórek, kartofel - albo sprzedawali. Pytali, czy mamy pieniądze i złoto. Wyniosłam mamy pierścionek z małym rubinkiem. Dwie panie wychodziły ze sklepu. Ładnie ubrane, uszminkowane. Jedna niosła siatkę, w której złocił się bochenek chleba. Niech mi pani odstąpi trochę chleba, poprosiłam. Spojrzały zdziwione
za małe, żeby pracować, nic nie dostawały, więc wygrzebały przejścia w dwóch miejscach pod płotem i chodziły na drugą stronę.<br><br>Chodziliśmy w pojedynkę. Wierzchnie okrycie z żółtą gwiazdą zostawialiśmy w kryjówce pod płotem, ale każdy wiedział, skąd przychodzimy. Stawaliśmy pod sklepem, z którego wychodziły kobiety z zakupami, pukaliśmy do domów. Przepędzali nas, szczuli psami, przeklinali, ale czasem dawali marchewkę, ogórek, kartofel - albo sprzedawali. Pytali, czy mamy pieniądze i złoto. Wyniosłam mamy pierścionek z małym rubinkiem. Dwie panie wychodziły ze sklepu. Ładnie ubrane, uszminkowane. Jedna niosła siatkę, w której złocił się bochenek chleba. Niech mi pani odstąpi trochę chleba, poprosiłam. Spojrzały zdziwione
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego