chimeryczne światło przewiało przez jej twarz i powstrzymała jakieś wyrazy, już biegnące na wargi. <br>Weszli w milczeniu do pokoju z fortepianem. Adam usiadł, wyciągnął nogi, rozejrzał się wkoło po ścianach, po fotelach, jak gdyby badając świadków życia córki, czy w tym domu nie stało się nic złego - znowu zerknął na Różę, odwrócił oczy, podobnie, jak robią psy wobec nie dość im znanych osób, wreszcie zanucił raczej, niż powiedział: <br>- Tek, tek... No i jakże się czujesz? <br>Róża wtenczas strząsnęła ze siebie czar powitania; z odzyskaną w całej pełni napastliwością prychnęła: <br>- Jak ja mogę się czuć! W moich warunkach... <br>Człowiek na starość lat