śniegu. Dlatego nasi zawodnicy rozpoczęli od zwiedzania miejsca ich przyszłych zmagań. Stanisław Marusarz wspominał:<br>Wybraliśmy się na zwiedzanie miasteczka. Budynki przeważnie drewniane, piętrowe, bez określonego stylu. Wąskie uliczki... Na ulicach słyszało się wiele języków, przybyły już liczne drużyny z całego świata. Przed hotelem spotkaliśmy Czechów, wśród nich kilku starych znajomych. Wybieraliśmy się razem na spacer, gdy w pewnej chwili jeden z kolegów czeskich, który dobrze mówił po polsku, pokazując na dwie młode niewiasty idące przed nami, zaproponował;<br>- Chodź, podejdziemy. Zabierzemy je wieczorem na dancing.<br>Jedna z niewiast, przystojna blondynka, odwróciwszy się nagle, ku memu i jeszcze większemu zdziwieniu Czecha, uśmiechając się, powiedziała