Ptak podjechali ku nieprzyjacielowi, spokojnie zeskoczyli z koni i na powitanie kolejno potrząsnęli ręką kapitana. Oświadczyli, że nie przybywają w złych zamiarach; nie chcą niczyjej krzywdy - proszą jedynie, by pozwolono im przejść przez kanion. Rawn odrzekł, że nie będzie utrudniał im dalszego marszu, ale pod warunkiem, iż oddadzą broń. Po bezowocnych przetargach, nie mogąc dłużej zwlekać, gdyż z zachodu nadciągała armia generała Howarda, Indianie kolejny raz wywiedli białych w pole. Rankiem 28 lipca wódz Lusterko bezszelestnie przeprowadził wojowników między drzewami, krawędzią wzdłuż stoku kanionu. Jednocześnie reszta ludzi pod wodzą Józefa wspinała się w górę parowu, a po osiągnięciu szczytu zeszła w