nie stało. Pan, dziennikarz, osoba zaufania publicznego, pan powinien wiedzieć, jak postąpić.<br>Ale od Dymka wszystkie te argumenty odbijały się jak od ściany. Kapitan westchnął i przysunął jego przepustkę.<br>- Jest pan wolny - powiedział podpisując ją - niech się pan jeszcze zastanowi. Mój telefon pan zna. Do zobaczenia.<br>46.<br>Dymek szedł pustymi, ciemnymi ulicami bez płaszcza, nie zwracając uwagi na dotkliwy, zimny wiatr. Minął obojętnie jeden, potem drugi postój taksówek, na którym zapraszająco świeciły napisy "Taxi". Czuł się zagubiony, jakiś samotny i zwyczajnie chciało mu się płakać.<br>Po dobrej pół godzinie dobrnął do śródmieścia. Wszedł do napotkanej knajpy, w szatni kupił paczkę papierosów