I tak już zostało.<br> Otóż ten spokojny, milkliwy chłopiec, właściwie wcielenie<br>łagodności, dostawał paroksyzmów rozpaczy, że jego matka umarła.<br> Ta niepozorna kobiecina, do niewielu zliczyć umiejąca, która nie<br>opuściła żadnych odwiedzin i zasypywała syna wałówkami, psującymi się<br>potem w szafce.<br> Materialne ślady jej wizyt, domowe frykasy, które chętnie<br>pozwalał innym cyganić, nie stanowiły dla Jacka żadnego dowodu<br>trwałości ludzkiej egzystencji.<br> Znienacka zalewał się łzami.<br> Za każdym razem, nawet dla nas, obytych z jego manią, ten szloch<br>był przejmujący.<br> Pewnie i dlatego, że świadkami byli sami mężczyźni.<br> Dla mężczyzny strata matki jest czymś takim, czego żadna kobieta<br>nie jest w stanie sobie