Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
żadnych nie wiózł dostatków, jeno - śmiech wyznać - jakieś margle*, krzemienie i piargi pieprzowatego koloru. A zresztą skądże by wiedzieli?
Czy liście na drzewach miały uszy, czy sroki na płocie zdradziły sekret, dość że Czarny Piotr i Czarny Paw w czas doszli dnia i godziny. Łatwa to sprawa była i bez czarów w raciborskiej ziemi, która od furmanów wędrownych, od żaków szkolnych miała wszystkie nowiny krakowskie. Ledwo kichnął pan rektor rano w Akademii Jagiellońskiej, a wieczorem mu w Nysie i Raciborzu wołali w odpowiedzi szkolarze: Pomaga Bóg, Magnificencjo, na zdrowiu i urzędzie! O Sędziwoju wiedzieli lepiej niż on sam nawet, co się
żadnych nie wiózł dostatków, jeno - śmiech wyznać - jakieś margle*, krzemienie i piargi pieprzowatego koloru. A zresztą skądże by wiedzieli? <br>Czy liście na drzewach miały uszy, czy sroki na płocie zdradziły sekret, dość że Czarny Piotr i Czarny Paw w czas doszli dnia i godziny. Łatwa to sprawa była i bez czarów w raciborskiej ziemi, która od furmanów wędrownych, od żaków szkolnych miała wszystkie nowiny krakowskie. Ledwo kichnął pan rektor rano w Akademii Jagiellońskiej, a wieczorem mu w Nysie i Raciborzu wołali w odpowiedzi szkolarze: Pomaga Bóg, Magnificencjo, na zdrowiu i urzędzie! O Sędziwoju wiedzieli lepiej niż on sam nawet, co się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego