Róża.<br>- O czym my mówimy, istny obłęd - Jassmont oparł głowę o ścianę, zamknął oczy. Róża ma rację, żyć w tym kraju się nie da, co ich tu trzyma? Karierę robi takie zero, taki grafoman, jak Szyc, wierzy, że spłodził wielką powieść. Ale co on zrobił? Przecież sam poszedł do tamtego dobrowolnie i dobrowolnie wysłuchał całej kabotyńskiej tyrady, ba, nawet podbijał mu bębenka. Uciec, ale czy można uciec od samego siebie, od swojego losu?<br>- Jeśli nie będziesz jadł, to chodźmy spać, późno się zrobiło - poprosiła Róża. Wolno, nasycając się nocą, obszedł cały dom, spłoszył mysz, pogładził Spinozę. Wyszedł na dwór, zatrzymał się