po oczach. I nagle Adaś słyszy miarowy, zapadający się charakterystycznie oddech. Śpi. To niemożliwe! Czyż można z kryzysem religijnym tak szybko, bezmyślnie zasnąć i opuścić partnera w tej najbardziej niewiarygodnej grze? Wsłuchuje się w ten oddech, bada jego prawdziwość. Niestety, chyba śpi. Czy wstać cichutko, wsunąć pod kołdrę drżącą dłoń, dotknąć? Tego śpiącego, bezkarnie rozzwierzęconego? Na samą myśl ręka drży mocniej, a w piersiach z nagle rozkołatanym sercem brak tchu. Nie - to jeszcze za wcześnie, bo pękłoby jakoś, nawet nie wiadomo, co by pękło i gdzie. Za to druga ręka - od dłuższej chwili bezwolna służka rozbudzonego członka - nie dba już o