Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
pościnam, meble popalę, ale na takie ryzyko nie pójdę. Mam inną propozycję, zostało nam parę drobiazgów, nie są warte fury drewna, ale to pan mówiłeś o życzliwości, więc jakby się dało, to chętnie rzeczami zapłacę, potem dołożę jeszcze. Pasuje? To jest moje ostatnie słowo.

Oczy Hrehora zrobiły się niebieściutkie niczym farbka, niczym niebo pocztówkowe z Włoch. Zgłupiał, nie wiedział, co robić. Wpychał tę swoją czapkę pod pachę jeszcze głębiej, stękał.
- Dlaczego? Nie wolno odtrącać pomocnej ręki - wydusił na przydechu.
- Nie mogę - Jassmont chciał powiedzieć: non possum, nadać temu znamię ostateczności, ale uznał, że to byłoby pretensjonalne, i co ważniejsze, do kogo
pościnam, meble popalę, ale na takie ryzyko nie pójdę. Mam inną propozycję, zostało nam parę drobiazgów, nie są warte fury drewna, ale to pan mówiłeś o życzliwości, więc jakby się dało, to chętnie rzeczami zapłacę, potem dołożę jeszcze. Pasuje? To jest moje ostatnie słowo. <br><br>Oczy Hrehora zrobiły się niebieściutkie niczym farbka, niczym niebo pocztówkowe z Włoch. Zgłupiał, nie wiedział, co robić. Wpychał tę swoją czapkę pod pachę jeszcze głębiej, stękał.<br>- Dlaczego? Nie wolno odtrącać pomocnej ręki - wydusił na przydechu.<br>- Nie mogę - Jassmont chciał powiedzieć: non possum, nadać temu znamię ostateczności, ale uznał, że to byłoby pretensjonalne, i co ważniejsze, do kogo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego