Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
nie potrafił się dobrze... Wziął stówę. Za moją córkę. Stówę, masz pojęcie?
- Sto tysięcy?
- Sto starych baniek. Milionów. Oni tu ciągle tak liczą, kmioty. W milionach. Dziesięć tysięcy złotych... Żebym wiedział, co mu po łbie chodzi... Ale człowiek nie myśli, jak mu dziecko porwą. Pytał o kontakty, gdzie broń kupić, forsę przeprać... Jakoś tak zrozumiałem, że robi dla kogoś z Ukrainy, że to duży interes. No i powiedziałem, kto jest kim w nowym Pruszkowie.
- W Pruszkowie?
- To ich strefa wpływów. Za mocno tu nie siedzą, ale jednak. Poznałem paru... z samej góry. - Milczał chwilę. - Wygadałem mu się o Skarpecie.
- Co to
nie potrafił się dobrze... Wziął stówę. Za moją córkę. Stówę, masz pojęcie?<br>- Sto tysięcy?<br>- Sto starych baniek. Milionów. Oni tu ciągle tak liczą, kmioty. W milionach. Dziesięć tysięcy złotych... Żebym wiedział, co mu po łbie chodzi... Ale człowiek nie myśli, jak mu dziecko porwą. Pytał o kontakty, gdzie broń kupić, forsę przeprać... Jakoś tak zrozumiałem, że robi dla kogoś z Ukrainy, że to duży interes. No i powiedziałem, kto jest kim w nowym Pruszkowie.<br>- W Pruszkowie?<br>- To ich strefa wpływów. Za mocno tu nie siedzą, ale jednak. Poznałem paru... z samej góry. - Milczał chwilę. - Wygadałem mu się o Skarpecie.<br>- Co to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego