Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
chorowałaś ciężko zimą. I dzieci masz małe pod opieką.
- Dziękuję ci, Stasiu.
- Już my im tę kolej wybudujemy... - powiedziała Zosia.
- No to jazda. Do roboty - zakomenderował Stach.
- Zwariowałeś?
- Zocha. Jeśli na początek nie zrobimy potężnego wrażenia, to zdechł pies. Całą brygadę prowadzę natychmiast do roboty!
- Ech, Boże. Niestety on dobrze gada - powiedziała Ziuta. - Jeśli zrobisz, dziewczyno, entrźe, to potem nawet nie zauważą, że pończochy masz w obwarzanki, a biust na plecach. No, chodźmy z Bogiem.
- Pamiętajcie, po robocie narzędzia zabieramy z sobą - pouczał Stach. - Kilofy, łomy, łopaty. Każdy swego pilnuje. No, i trzeba zorganizować siekierkę jakąś. Na nasz własny użytek. Jaśka
chorowałaś ciężko zimą. I dzieci masz małe pod opieką.<br>- Dziękuję ci, Stasiu.<br>- Już my im tę kolej wybudujemy... - powiedziała Zosia.<br>- No to jazda. Do roboty - zakomenderował Stach.<br>- Zwariowałeś?<br>- Zocha. Jeśli na początek nie zrobimy potężnego wrażenia, to zdechł pies. Całą brygadę prowadzę natychmiast do roboty!<br>- Ech, Boże. Niestety on dobrze gada - powiedziała Ziuta. - Jeśli zrobisz, dziewczyno, &lt;orig&gt;entrźe&lt;/&gt;, to potem nawet nie zauważą, że pończochy masz w obwarzanki, a biust na plecach. No, chodźmy z Bogiem.<br>- Pamiętajcie, po robocie narzędzia zabieramy z sobą - pouczał Stach. - Kilofy, łomy, łopaty. Każdy swego pilnuje. No, i trzeba zorganizować siekierkę jakąś. Na nasz własny użytek. Jaśka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego