ofiaruję - mówił, kiedy przejeżdżaliśmy obok jakiegoś opuszczonego budynku chłopskiego, i obłoczki mi darowywał na niebie, to właśnie najbardziej mi się podobało, że takie rzeczy opowiadał o Centaurach i Pegazach i różne inne. - Dolores, lilio biała - wołał. Albo: - Słodszaś mi od miodu hymeckiego. - Na tym zeszło nam do wieczora, nie wiem, jak i kiedy, bo jechaliśmy niby we śnie, niby Adam i Ewa, tego dnia dopiero stworzeni <page nr=7> przez Boga i dziwiący się drzewom, kwiatom i rozmaitej zwierzynie. Tak to trwało, ta jazda, wiele godzin, nie wiem ile. Nareszcie Diego powiada: - Głodny jestem. Znam tu jeden zajazd o pół mili, tam przenocujemy. - Zlękłam się