Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
i chłopczykiem uczepionym jej ręki, przypomniała sobie Aldona, gdy przedwczoraj do niej zatelefonowałem. Trzy, cztery miesiące temu, jakby mając jakieś przeczucie, opowiedziała mi o dniu przyjazdu Danuty Wiery do Warszawy.

Musiałem się zdrzemnąć, bo kiedy weszła, w pokoju było już szaro, więc zapaliła światło; górne światło, którego nie znoszę; cztery jaskrawe setki z sufitu i Magda M. nad wersalką, gdzie leżę. Chciałem wyć.
- Miałeś wrócić wczoraj.
Milczę; Magda M. zrzuca z irytacją z fotela moje brudne skarpetki, bo oczywiście przebierając się, tam je położyłem, i mości na nim szeroki zad.
- Rozumiem, że potem była stypa we dwoje. - Zapala giewonta z filtrem
i chłopczykiem uczepionym jej ręki, przypomniała sobie Aldona, gdy przedwczoraj do niej zatelefonowałem. Trzy, cztery miesiące temu, jakby mając jakieś przeczucie, opowiedziała mi o dniu przyjazdu Danuty Wiery do Warszawy.<br><br> Musiałem się zdrzemnąć, bo kiedy weszła, w pokoju było już szaro, więc zapaliła światło; górne światło, którego nie znoszę; cztery jaskrawe setki z sufitu i Magda M. nad wersalką, gdzie leżę. Chciałem wyć.<br>- Miałeś wrócić wczoraj.<br>Milczę; Magda M. zrzuca z irytacją z fotela moje brudne skarpetki, bo oczywiście przebierając się, tam je położyłem, i mości na nim szeroki zad.<br>- Rozumiem, że potem była stypa we dwoje. - Zapala giewonta z filtrem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego