przez otwór w stropie. Rosłe woły czekały cierpliwie na swoich gospodarzy, którzy, ściągnąwszy na bazar z okolicznych wiosek, kyszłaków, dobili targu i odpoczywali w czajchanie.<br>Chłopiec wyznał Tadżiemu, że Soira jest piękna jak kosz moreli. Stary uśmiechnął się i pogłaskał go po policzku. Mówił coś długo po uzbecku, akcentując słowo "kałym". A cóż to takiego? Coś przy tym wyliczał i wyliczał. Okazało się wreszcie, że to wiano, które szczęśliwy zalotnik będzie musiał zgromadzić dla Soiry, przyszłej żony. "Płatie - sorok piat'!" - wydyszał. "Chryste Panie, czterdzieści pięć sukienek! Nawet kiedy dorosnę, pomyślał Jurek, nie będzie mnie na coś takiego stać! A po cóż