się Wandy widocznie dotarło do Tłustej I, bo łeb zwróciła ku Wiatorowej, szczoteczki rzęs groźnie sterczały, monstrualny ozór przesuwał się po mięsistych wargulach, Wanda zdawała się nie dostrzegać tego przypatrywania, oczy miała spuszczone, bawiła się szklanką obracając ją dookoła osi, a Tłusta wpatrywała się uparcie, aż wreszcie wytarła pazur o kant stołu i łeb ciężki od Wandy odwróciła. "No to może wypijemy" - powiedziałem, "o, tak!" - Wanda za musztardówę chwyciła, ale zaraz jej ręka spowolniała, w nozdrza wykwintne odór ciepłej gorzałki musiał uderzyć, na małym łyczku, piękna, poprzestała, tak samo zresztą jej mąż, inżynier Henryk Wiator. "Dawno nie widziałem Roberta, rozstaliśmy się