nie godzono się na pogrzebanie starej kultury. Ale natura nadal cierpiała, katastrofa rozlała się nawet na wschód Europy, żadne środki nie były skuteczne, choć wydawano ogromne sumy w poszukiwaniu antidotum. Od ostatecznego nieszczęścia uratowało genialne w swojej prostocie ustępstwo: skoro amerykańska winorośl jest odporna na zarazę, ale nasza jest o kilkaset lat lepsza, to zrobimy po prostu krzyżówkę: zaszczepimy na zdrowym korzeniu zaoceanicznego barbarzyńcy tradycyjną, szlachetną europejskość i stworzymy nową odmianę winorośli, zahartowaną w bojach, nie poddającą się zarazie. I operacja - uciążliwa, wieloletnia, kosztowna - udała się. Niektórzy tylko, podobnie jak dziś u nas po rewolucji profesora Pieniążka w polskim sadownictwie, narzekali