Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
przez cały tydzień za mną chodziły? Przyjrzyj się żołnierskim żonom: zamiast mężów same kikuty im zostały.

Pan Łyczewski, który zwykle odwiedzał ojca w niedzielę, od pewnego czasu zaczął przychodzić wieczorami. Często jadał z nami kolację i ojciec, chociaź nie lubił pić, wyciągał z kredensu karafkę z wiśniówką. Pies Szarik posłusznie kładł się na dywanie i ziewając opędzał się od natrętnych jesiennych much.

Pan Łyczewski unikał własnego domu; skarżył się na kłopoty, na hałaśliwość dzieci, na pieluchy, obwiniał żonę o niezaradność. Miał wygląd człowieka przedwcześnie postarzałego i zgorzkniałego, steranego troskami i nadmierną pracą. Przód głowy mu wyłysiał, na czubku włosy były nastroszone. Rękami
przez cały tydzień za mną chodziły? Przyjrzyj się żołnierskim żonom: zamiast mężów same kikuty im zostały.<br><br>Pan Łyczewski, który zwykle odwiedzał ojca w niedzielę, od pewnego czasu zaczął przychodzić wieczorami. Często jadał z nami kolację i ojciec, chociaź nie lubił pić, wyciągał z kredensu karafkę z wiśniówką. Pies Szarik posłusznie kładł się na dywanie i ziewając opędzał się od natrętnych jesiennych much.<br><br>Pan Łyczewski unikał własnego domu; skarżył się na kłopoty, na hałaśliwość dzieci, na pieluchy, obwiniał żonę o niezaradność. Miał wygląd człowieka przedwcześnie postarzałego i zgorzkniałego, steranego troskami i nadmierną pracą. Przód głowy mu wyłysiał, na czubku włosy były nastroszone. Rękami
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego