przez Tatry do granicy węgierskiej uciekinierów<br>z okupowanego kraju, przeważnie wojskowych, którzy szli do<br>organizującego się we Francji polskiego wojska.<br> W drugiej połowie października zaczęły się chłody, w górach<br>spadł śnieg, nie było sensu jak harnasie siedzieć nadal<br>w jaskini. Któregoś dnia zeszli więc na dół. Po mieście raczej<br>nie kręcili, siedzieli w domach. Przygnębieni jak ogół<br>społeczeństwa, czekali, co przyniesie czas.<br><br> Gdzieś pod koniec października przyszedł wieczorem do<br>Staszka Kuli znajomy działacz sportowy, niegdyś dobry<br>narciarz, Henryk Bednarski. Znali się od dawna, więc po<br>wywołaniu Staszka na podwórko Bednarski bez owijania<br>w bawełnę przystąpił od razu do sprawy:<br> - Stasiu, mam