zdaniach. Natomiast powoli, powoli sama jego teza stawała się dla mnie coraz bardziej jasną. Rozwijał ją starannie, szczegółowo może przez kwadrans, może przez dwadzieścia minut. Sprowadzała się właściwie do tego, co w niedzielę na herbacie u pani Rogulskiej mówił prałat Kulesza. A mianowicie, że Kościół od wielu, wielu lat odczuwa łaknienie wielkiej, świętej postaci, postaci-symbolu, symbolu walki <page nr=137> i męczeństwa, poniesionego w zmaganiach z tym, co jest dzisiaj naczelnym błędem epoki i obecnie na ziemi czołowym wrogiem Boga.<br>- Ta wielka tęsknota - mówił - szuka osi, wokół której mogłaby się skrystalizować. W sercach wiernych, w sercach milionów, milionów ludzi kochających religię, pulsuje ona