Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
kołnierzu płaszcza. Jego drobne dłonie przypominały białe kajzerki, majaczące w wieczornym mroku. W te kajzerki nieznajomy chuchał i rozcierał ciepło oddechu. Nie był ani lokatorem kamienicy, ani mieszkańcem Zatorza - musiał pochodzić albo znikąd, albo z innej części miasta, co wychodziło na jedno.
Ciemniało z każdą chwilą. Na ulicach zapaliły się lampy, niebo zaś zaczęły przecinać pierwsze zygzaki błyskawic - znak, iż żubrzyce ocierały się coraz gwałtowniej o siebie, krzesząc elektryczne iskry. Nieznajomy przykucnął, oparł się plecami o komin, a Drzeźniak trwał nadal w ekstatycznym oniemieniu. Ze swą wyciągniętą ręką podobny był do zmartwychwstałego Chrystusa, błogosławiącego żubrzyce nad kontynentem Zatorza. Znawcy meteorologii pewnie
kołnierzu płaszcza. Jego drobne dłonie przypominały białe kajzerki, majaczące w wieczornym mroku. W te kajzerki nieznajomy chuchał i rozcierał ciepło oddechu. Nie był ani lokatorem kamienicy, ani mieszkańcem Zatorza - musiał pochodzić albo znikąd, albo z innej części miasta, co wychodziło na jedno.<br>Ciemniało z każdą chwilą. Na ulicach zapaliły się lampy, niebo zaś zaczęły przecinać pierwsze zygzaki błyskawic - znak, iż żubrzyce ocierały się coraz gwałtowniej o siebie, krzesząc elektryczne iskry. Nieznajomy przykucnął, oparł się plecami o komin, a Drzeźniak trwał nadal w ekstatycznym oniemieniu. Ze swą wyciągniętą ręką podobny był do zmartwychwstałego Chrystusa, błogosławiącego żubrzyce nad kontynentem Zatorza. Znawcy meteorologii pewnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego