Przed bazą rybacką mężczyźni o nagich, ciemnych torsach, bosi, w drelichowych spodniach o spełzłej barwie dymu, suszą i naprawiają sieci, rozciągając je na całą szerokość promenady.<br>To ten, to ów przysiądzie pod platanem na ławce, podciągajac jedną stopę na jej krawędź, tym samym nawykowym gestem, z jakim podeprze się w łódce skrajem burty, by umocnić równowagę ciała.<br>Na ryneczku wymieniam pozdrowienie z czyścibutem-Cyganem, mało to obcych ludzi, zdążył mnie zapamiętać.<br>U ulicznego sprzedawcy kupuję migdały w tulejce gazety, potem wałęsam się wśrÓd zaułków pachnących wiatremi oliwą, zaglądam w podwórka ucienione stropami małych wiszących winnic, odpoczywam na ulicznych schodkach, tłukę migdały