kiedy stwierdziliśmy, że każdy kawałek trawy czy mchu był oblężony przez tłumy ludzi. Niestety, okazało się, że ogary także poszły w las - narzeczona Kazika odczuła to bardzo boleśnie, gdy zdarzyło jej się przysiąść pod drzewem. Wokół kręciły się hordy rowerzystów, a nawet kilka osób na hulajnogach. Między drzewami krążyli sprzedawcy lodów, a na motorowerach ludzie sprzedający hot dogi i piwo. Piwo było nawet zimne, co Roszko przyjął z uznaniem. Po kilkunastu minutach zjawił się sprzedawca prasy, zaspokajając nasze potrzeby kulturalne.<br>W sumie nie było tak źle, gdyby nie to, że dzieci pary siedzącej dwa metry od nas obrzucały nas piaskiem, a