niemiłosiernie.<br><br>Pan Kleks, nie mogąc znieść takiego upału, zaczął <br>szybko rozbierać się, ale miał na sobie tyle surdutów, <br>że zdejmowanie ich nie miało końca. Kiedy zobaczyłem, <br>że głowa jego zaczęła się palić i z włosów <br>buchnął dym, porwałem z tacy szklankę z deszczem <br>i wylałem ją na pana Kleksa. Równocześnie lunął <br>rzęsisty deszcz, tylko że padał tym razem nie z góry <br>na dół, lecz z dołu do góry.<br><br>Wyglądało to tak, jak fontanna tryskająca z ziemi.<br><br>- Śniegu! - wołał pan Kleks. - Śniegu, <br>bo się spłonę doszczętnie!<br><br>Schwyciłem wobec tego szklankę ze śniegiem i wybierając <br>śnieg łyżką, jąłem okładać nim głowę <br>pana Kleksa