przewlekłej podróży doskwierały jej wyrzuty, ponure jak pustynie zaległe za oknem, że wyśmiała go zostawiwszy ogołoconego z miłości i marzeń, zdmuchnęła nawet tę ostatnią szczyptę, którą chował dla siebie - marzenie o sztuce. Nic mu nie będzie, pocieszała się, jeśli naprawdę chce zostać tym, o kim marzył. Przecież dla artysty nie ma zmarnowanych uczuć - więcej z nich czerpie niż z zaspokojenia. Myślała o nim tak uporczywie, że śnił się jej, gdy zdrzemnęła się znużona wściekłym upałem, bo przez uchyloną szybę wpadało rozgrzane do białości powietrze pustyni.<br>Namaluję cię kiedyś! Dam Iwanowi Groźnemu twoją twarz. Zapamiętałem twoje oczy, usta, włosy, rysy twoje na