rzeczy. Sądy odprawuje u dominikanów. <br>- Jestli to jego miłość notariusz Lichtenberg? <br>- Nie - zaprzeczył von Rochow. - Zwie się Beess. Otto Beess. <br>- Otto Beess, prepozyt od świętego Jana Chrzciciela - zamruczał ksiądz, gdy tylko rycerze pana starosty ruszyli w swoją drogę, a Dorota Faber popędziła wałacha. - Surowy to mąż. Wielce surowy. Oj, rabbi, marne nadzieje, by ci posłuchanie dał. <br>- Otóż nie - odezwał się Reynevan, rozpromieniony od chwil paru. - Będziecie przyjęci, rabbi Hiramie. Przyrzekam wam to. <br>Wszyscy spojrzeli na niego, Reynevan zaś uśmiechnął się tylko tajemniczo. Po czym, wesół wielce, zeskoczył z wozu i szedł obok. Został nieco z tyłu, wówczas podjechał do niego Horn