Po kilkudziesięciu krokach gładkie dno korytarza przeszło w strome schodki. Mandżaro dogonił Paragona, złapał go za ramię. Uniósłszy palec do ust, dał znak, żeby milczał. Potem jął bacznie nasłuchiwać.<br>Z głębi, jak spod ziemi, dochodziło stłumione, urywane dudnienie.<br> - Co to? - wyszeptał Paragon.<br>Mandżaro wzruszył ramionami. Milczeli w tężejącej ciszy przerywanej miarowym dudnieniem. Zdawało im się, że to w nich coś dudni, kołacze i rozkrusza resztki odwagi. Tkwili w miejscu, nie mogąc zdobyć się na najdrobniejszy ruch. Naraz dudnienie ustało, zapanowała jeszcze przeraźliwsza cisza.<br>Paragon zwrócił wzrok na Mandżara. Nadinspektor miał tak przerażoną gębę, że Maniuś zachichotał cicho.<br> - Nie wygłupiaj się - usłyszał