największe święto. Wreszcie jest ciepło, przed kawiarniami pojawiły się stoliki, na razie wystawione spontanicznie, byle jak. Wszędzie siedzą ludzie, jeszcze zaskoczeni tym ciepłem, i łakomie wystawiają twarze do słońca. Ja też siedzę, między nimi, popijam kawę i piszę do Ciebie. Słońce odbija się od białej kartki, muszę mrużyć <page nr=77> oczy, i mimowolnie uśmiecham się, czuję, jak gorące promienie rozpuszczają we mnie jakiś wielki kawał lodu, przynajmniej na chwilę.<br>Już prawie miesiąc minął, więc wszyscy są mniej ciekawscy, ale wciąż jeszcze pytają: "Jak leci?", "Co słychać?", patrzą tak dziwnie, jakby chcieli dorzucić zaraz: "Na pewno nie najlepiej, widać to po tobie". Czasem odpowiadam